niedziela, 3 lutego 2013

Rozdział 3



Londyn dworzec kolejowy. Właśnie tam pięć minut temu za pomocą proszku Fiu wylądowała jakże znana w świecie czarodziejów rodzina. Pierwszy września to dzień, który nieuniknienie wyśle Albusa Severusa Pottera w drogę do wymarzonej szkoły wielu chłopców, jak i też dziewczynek w jego wieku. Chłopiec jest jednak pełen obaw, a jego trema jest tak duża jakby miał zaraz stanąć na scenie przed milionami osób. Szczęśliwa rodzina przeszła już na peron 9 i 3/4, i w tej chwili oczekiwali właśnie na pociąg do Hogwartu.




*** 
Albus odczuwał wrażenie jakby stado motyli właśnie wierciło mu dziurę w brzuchu. Teraz jeszcze bardziej nasilały się obawy czy trafi do swojego wymarzonego domu, ponieważ jego ojciec razem z wujkiem chłopca Ronaldem Weasley rozmawiali o tym jak to niegdyś, za starych czasów Tiara Przydziału uznała, że Gryffindor to właściwe miejsce dla nich.
Nagle dwaj mężczyźni, którzy jeszcze przed chwilą śmiali się ze swych wspomnień stanęli jak wryci…, aby po chwili wybuchnąć jeszcze większym śmiechem. Ich jakże nieprzeciętnie wielką radość wywołał widok starego „kolegi” ze szkoły Draco Malfoy'a, jego jakże ówcześnie bujna blond czupryna „trochę” zmniejszyła swoją dawną objętość. Dwa wesołka postanowiły podejść do znajomego.
- Witaj Draco kopę lat! – Przywiali go jedno głośnie, z każdą chwilą w której bardziej przyglądali się mężczyźnie radość malała, aż w końcu przybrała postać sztucznego uśmiechu, przypominającego przyklejoną maskę. Myśleli, aby się wycofać, ale skoro to oni pierwsi podeszli trochę głupio by to wyglądało. Postanowili grać dalej tą komedie, a może nawet w pewnym sensie dramat, bo z każdą sekundą napływały no we wspomnienia, które jeszcze bardziej niż znacząca łysina obrzydzały im postać Draco Malfoy'a.
- Witajcie, kiedy my się ostatnio widzieliśmy?! - ucieszył się jegomość, który w porównaniu z dwójką mężczyzn nie mógł ich źle wspominać.
- Nie wiem, z pewnością ponad 10 lat temu. – domniemywał Harry.
- Chyba z tyle będzie, a co tu robicie? - spytał wścibski i ciekawski jak paparazzi Malfoy.
- Ja przyprowadziłem córkę na pierwszy rok, a Harry synów jednego na drugi, a drugiego na pierwszy rok. – wyprzedził Harry'ego Ron. Przyjaciel przyjął to z grymasem, ale w końcu stwierdził, że Ron też musi się czasem wykazać, zastanawiał się, czy ma się cieszyć z tego, że jego syn podobnie jak on musi dzielić rok narodzin z kolejnym przedstawicielem rodziny Malfoy.
- Harry naprawdę? Ja też przyprowadziłem syna na pierwszy rok zawołam go. – Zaproponował Malfoy. Harry pod presją spojrzenia jakim wpatrywał się w niego rywal z młodości, skapitulował.
- Dobrze ja też zawołam Ala. Al!!!- Harry nie musiał długo czekana przyjście syna, bo ten miał już dość słuchania rozmowy Ginny i Hermiony o cieście truskawkowym, które podobno jeszcze nikomu nie wyszło z zakalcem.
- To jest mój syn, Scorpius. – uśmiechnął się Draco dumnie wypinając pierś i popychając chłopca do przodu. chłopak niewiele różnił się od młodego ojca, także miał jasne blond włosy i smukłą powściągliwą twarz, Lecz to nie wygląd młodego Malfoy'a wywołał zdziwienie dwójki przyjaciół, ale jego imię. Oboje dyskretnie uśmiechnęli się do siebie, aby trochę rozładować napięte usta, które bezwiednie układały się w uśmiech.
-Oby nie wdał się w tatusia. - powiedział Ron, którego Harry automatycznie dźgnął łokciem. Zauważył to to jednak Draco i Ron natychmiast się zaczerwienił. 
- Spokojnie, też mam taką nadzieję!!! - powiedział, ku zdziwieniu wszystkich Malfoy i wszyscy zaczęli się śmiać, co nie da się ukryć bardzo rozluźniło panującą tam atmosferę i wszyscy lepiej się poczuli.
- A to mój syn, Albus. – Harry przedstawił syna w taki sam sposób jak swój przedmówca, także pokazał, że jest dumny ze swojego dziecka. Za to chłopcy uśmiechnęli się do siebie promiennie.
- Chłopcy idźcie sobie porozmawiać, chcemy sobie powspominać dobre czasy. – nakazał In jednogłośnie Harry i Draco. Chłopcy tylko na to czekali, gwałtownie odeszli od mężczyzn i zaczęli własną rozmowę. Nie przeszkadzało im to, że praktycznie w ogóle się nie znają, wystarczyła nadzieja każdego z nich na to, że siądą razem w przedziale. To było teraz najważniejsze.
- Z kim siedzisz w pociągu? – pierwszy zdecydował się spytać Scorpius.
- Nie wiem może koło kuzynki, a ty masz z kim siedzieć?
- Nie, a mogę siedzieć z tobą?- Tak pewnie, że tak.
– Ucieszył się Al, który już całkiem zapomniał o swoich obawach.
- Świe………….tnie! – wypowiedź chłopca przerwał gwizdek pociągu, który sygnalizował, że za 10 minut odjeżdża ze stacji. Chłopcy spojrzeli na siebie wymownie i jednoczenie ruszyli w stronę swoich wózków. Pożegnali się z rodziną i ponownie spotkali się przy wejściu do wagonu. Oboje obładowani byli różnymi rzeczami, i oboje trzymali w dłoniach swoje klatki z sowami. Al nadał swojej sowie imię Herliga, sowa Scorpiusa miała czarne upierzenie i piwne oczy. Szli ciasnym korytarzem, aż to chwili w której ujrzeli prawie pusty przedział. Otworzyli drzwi i zajęli miejsca obok siebie. Po kilku minutach pociąg ruszył, tak samo jak rozmowa chłopców. Rozmawiali o miotłach do quidditcha i trochę o swoich sowach, Al. dowiedział się, że puchacz kolegi nazywa się Blacks. Rozmowa toczyła się tak dobrze, że młodzi czarodzieje nawet nie zauważyli, że wszyscy już ubierają szaty. Gdy się zorientowali szybko wskoczyli w czarne togi. Po 10 minutach pociąg zagwizdał i stanął. Wszyscy pośpiesznie ruszyli do wyjścia, gdy już wydostali się z wagonu ustawili się razem z wszystkimi innymi pierwszakami w kolejce do łodzi, jak nakazywała tradycja pierwszacy nie jechali dorożkami do szkoły, ale musieli przebyć podróż łodzią po jeziorze.
***
Albus siedział w łodzi i wpatrywał się w taflę jeziora. Początkowo widział w niej tylko czarną nicość, ale w pewnym momencie zaczął odnajdywać w ówczesnej pustce zarys ludzkiej twarzy… Chłopak widział tam bladą kobiecą twarz o czarnych oczach i kruczych włosach. Postać płynęła przy łódce i wpatrywała się w chłopca, lecz gdy Scorpius siedzący koło niego odwrócił się, aby spojrzeć na spokojną wodę postać zginęła w ciemnej otchłani nieposkromionego żywiołu wody. AL zobaczył tyko znikający srebrny ogon, który błysnął mu łuską na pożegnanie. Łudź wsunęła się na brzeg i wszyscy wyszli, ale chłopak wciąż miał przed oczami bladą twarz kobiety i jej srebrny ogon. Przyszedł czas w którym rozstrzygnie się problem Albusa, jego przyjaciel szedł przed nim… Teraz kolej Scorpiusa. Chłopak delikatnie opadł na krzesło, a Tiara przydziału na jego głowę. Chwila napięcia i werdykt mówiącego nakrycia głowy brzmiał:
- Slytherin!!! – nagłe uderzenie serca Albusa powrotem wzbudziło jego niepokój. Usiadł na krześle, profesor McGonagall posadziła Tiarę na jego głowie, w tej chwili chłopak z niewiadomych przyczyn bardzo się uspokoił, było mu już wszystko jedno, bo wiedział, że jak trafi nawet do tego jego zdaniem najgorszego domu będzie miał tam przyjaciela.Tiara już zdecydowała:
- Slytherin!!! – na Sali zapanowało nagłe zdziwienie, jak syn legendarnego Harrego Pottera mógł trafić do tego domu. Chłopak jednak się nie martwił najważniejsze, że będzie miał u boku Scorpiusa Malfoy'a jego przyjaciela.
  



5 komentarzy:

  1. Bardzo mi się podobało, uważam, że świetnie piszesz i masz do tego talent. Rozdział jest świetny, posiada kilka defektów, ale nie zbyt znaczących. Natknęłam się na twój blog przez przypadek, ale nie była to kolejna zaraz usunięta witryna, coś mnie tknęło do przeczytania i to dowód na istnienie kobiecej intuicji. Dziękuję Ci, że piszesz ten blog.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie piszesz, tylko są niestety literówki i błędy ortograficzne. Lecz nie martw się. Piszesz cudownie. Masz super styl pisania i talent. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdziały ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się ;)
    Fajnie piszesz ale popracuj nad literówkami ;)
    Podoba mi się umieszczenie Albusa w Slytherinie.. zapraszam do mnie.. ;D
    www.magia-za-rogiem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. "(...)kolejnego potomka wielkiego, legendarnego Harrego Pottera(...)" - powinno być Harry'ego Pottera.
    "Stół ślizgonów huczał(...)" - Ślizgonów! Z wielkiej litery!
    "- Wstawajcie, i proszę za mną!" - PRZED "i" NIE MA PRZECINKA!!!
    "Wszyscy wstali, i wedle polecenia(...)" - jak wyżej
    "(...)z Wielkiej Sali, zeszli ruchomymi schodami na sam dół, i skierowali się do lochów." - ruchomymi schodami? Co to, centrum handlowe? Mogłaś napisać "magicznymi" czy coś w ten deseń...
    "(...)zatrzymał się przed Kamienną Ścianą i przemówił(...)" - Kamienną Ścianą? To nie jest nazwa własna! Z małych liter!
    "(...)do dormitorium. I po chwili namysłu skończył - wężowa łuska. - [w tym momencie powinnaś zacząć nowy akapit] gdy tylko wypowiedział te słowa Kamienna Ściana rozsunęła się, ukazując i wnętrze dormitorium Slytherinu." - "i"? Sądzę, że powinno być "im". Domyśliłam się czy nie?
    "Siedziba ślizgonów znajdowała się pod jeziorem" - Ślizgonów! Z wielkiej...
    "(...)także w oknach było widać wodę, glony i inne rzeczy, które zwykły zamieszkiwać" - "także"? Czyżby to miało być: "tak, że"? Jeśli tak to dobrze... "i inne rzeczy"? Może inne organizmy? Bo na upartego można pomyśleć, że inne rzeczy to np. but!
    "(...)pokój wspólny, owalne i niskie pomieszczenie , po którego ścianach pomykały coraz to nowe kropelki wody, wydając przy tym przyjemnie relaksujący dźwięk." - Co to jest? Tak pada deszcz czy po ścianach spływa woda? Na pewno nie było słychać tak żadnego relaksującego dźwięku.
    "Całe pomieszczenie, zresztą jak też całe dormitorium" - POWTÓRZENIE! - "było skąpane w zielonkawym, przytłumionym świetle, płynącym ze zwisających z sufitu lamp." - To jest Hogwart! Tam nie ma elektryczności! ŻADNYCH LAMP! Jednie świece...
    "Albus i cała reszta młodych pierwszaków wręcz oniemiałą z zachwytu na widok swojej nowej siedziby, a można powiedzieć, że nawet swojego nowego domu." - "oniemiałą", czy "oniemiała"? I to z tą siedzibą/domem... Trochę dziwnie to ujęłaś.
    "(...)go w stronę najlepszego, i zarazem jedynego przyjaciela." - czy po paru godzinach spędzonych z kimś można powiedzieć, że jest się przyjaciółmi?
    "Gdy już tak doszli(...)" - taM, doszli...
    "(...)małe dziecko, i uśmiechał się delikatnie(...)" - przed "i" nir ma przecinka.
    "Gdyby nie wiatr, który raz go obudził(...)" - sama napisałaś, że dormitorium jest pod wodą... Wiatr pod wodą? Błąd... LOGICZNY? Nie wiem jakiej on jest kategorii.
    "(...)twój top myślenia." - toK, a nie top
    "(...)kolega na szczęście też to zrobił, bo przez głowę Ala przebiegła myśl, że mógł go tym urazić." - czym on go uraził? Tym, że coś powiedział? To nienormalne.
    "(...)kiszki "marsza grały"(...)" - bez cudzysłowia
    "Stół zapełniały miski parówek(...)" - tu mnie po prostu rozpawiłaś. Myślisz, że w Hogwarcie były serwowane parówki?
    "Albus podjął trudną decyzję, czy parówka, czy tost(...)" - może tak, "Albus podjął trudną decyzję: parówka, czy tost". Już o czasownik nie będę się spierać, bo mi się nie chce.
    Z błędów to tyle... Ogółem tekst fajny. Mam nadzieję, że będzie pisała trochę więcej i dodawała rozdziały trochę częściej. Na razie to tyle.
    Pozdrawiam, weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O mój Boże! Ale się rozpisałam... Przepraszam!

      Usuń